W Krakowie jest
dzisiaj święto, bowiem siatkarz Politechniki żeni się ze swoją
ukochaną. W domku dziadków Zasiewskich jest duże zamieszanie.
Wszyscy stają na głowie.
-Marcysia, co ja mam
zrobić?
-Siedzieć i się
nie ruszać, bo ta kredka zaraz wyląduje w twojej gałce ocznej.
-Okej,
okej.- była cisza, dopóki zrobiła jej makijażu i do akcji
wkroczyła pani fryzjerka. Potem zaczęło się od nowa.
-Czym
tak się stresujesz? Przecież to nic wielkiego.- tłumaczyła
zestresowanej kuzynce, chociaż na jej miejscu zachowywałaby się
podobnie.
-Marcysia,
ty ślubu jeszcze nie brałaś, więc nie wiesz jak ja się czuje.-
tylko prawdziwa kuzynka czyta w myślach.
-Dobra,
ale przypuszczam...
-Przypuszczać
to sobie możesz. Marcelina, ja się dygam!- biedna pani fryzjerka
też musiała wysłuchiwać wyżaleń Klaudii.- Co jeżeli pomylę
słowa przysięgi? Albo upuszczę obrączkę?! Lub upadnę kiedy będę
szła do ołtarza?! Ewentualnie te nieszczęsne świece zgasną?! Czy
też zacznie padać deszcz?- jaka z niej histeryczka. Z takiej strony
Marcela jej nie znała.
-Jak
zacznie padać deszcz to przynajmniej urośniesz i nie będziesz
musiała nosić szpilek.- puściła jej oczko, a Urbańczyk zgromiła
ją wzrokiem.- Duśka, nie panikuj! Przysięgę powtarzałam z tobą
milion razy. Nie upadniesz, bo Fabian zadeklarował, że będzie Cię
trzymać. Świecę nie zgasnę, bo nikt zapewne nie będzie miał
zamiaru chuchać ani dmuchać. A deszczu nie będzie, bo z dziesięć
razy sprawdzałam prognozę pogody.- uśmiechnęłam się do Panny
Młodej, która chyba była pewna moich słów.
-A te obrączki?-
zapytała smutno, jąkając się.
-Wezmę je na
sznurek i powieszę.
-Bardzo śmieszne.-
powiedziała wkurzona.
-To nie miało być
śmieszne. Wiesz jak ja bym chciała być na twoim miejscu? Nie
dlatego, że to Fabi jest Panem Młodym, tylko w ogóle.
-Wolałabyś, żeby
to był Kadziu.- dogryzała jej.
-Nie masz czego!- do
akcji wkroczyła mama Panny Młodej.
Kobieta była ubrana
w sukienkę z kroju Princeski. Jej jasnoczerwony kolor świetnie
prezentował się z granatowym bolerkiem i złotą biżuterią.
Wyglądała fenomenalnie. Kiedy weszła na twarzy Klaudia pojawił
się uśmiech i dziewczyna uspokoiła się.
-Dobra to ja może
panie zostawię. Widzimy się w kościele. Wierzę w ciebie!-
pocałowała Klaudię w policzek i przytuliła.
-Kocham cię!-
usłyszała w odpowiedzi. Pomachała jej i zeszła piętro niżej.
Nie obyłoby się gdybym na kogoś nie wpadła.
-Cześć wujek! Jak
się czujesz?
-A jak może czuć
się ojciec, który wydaje córę?
-Wspaniale?-
zaśmieli się.- Przynajmniej nie płacz, a będzie okej.
Klaudia wpatruje się
w swoje odbicie w lustrze. Ma na sobie piękną, białą suknie,
która ciągnie się po podłodze. Jej włosy są spięte w koczka,
jednakże przyozdabia je warkocz wraz z welonem. Na nogach spoczywają
śnieżnobiałe szpilki, które dodają jej wzrostu. Makijaż nie
dorzuca jej lat, gdyż jest bardzo naturalny. Dzisiejszego dnia
będzie świętować zawarcie związku małżeńskiego wraz z
Fabianem. Jednak denerwuje się, tak jak każda kobieta przed ślubem,
więc nie ma w tym nic dziwnego.
Fabian jest na
parterze i cały czas uśmiecha się. W lustrze widzi sylwetkę
wysokiego mężczyzny, w czarnym garniturze, z krawatem zawiązanym
na szyi. Włosy postawił na żelu w artystycznym nie ładzie.
Wygląda zjawiskowo i dobrze o tym wie. Obok niego stoi Łukasz. On
nie paja tak samo wielkim uśmiechem jak Drzyzga, ale można zauważyć
na jego twarz tyci uśmieszek. Jak zawsze wygląda przystojnie. Nie
ma słów, które opisywałyby jego wygląd. Krótko mówiąc wygląda
fenomenalnie.
W domu jest wielkie
zamieszanie! Dziadkowie latają między parterem a drugim piętrem,
Marcela uspokaja Klaudię, a Łukasz... Łukasz siedzi i czeka aż
spotka się z Marceliną. To jedyna rzecz jaką pragnie. I to
życzenie spełnia się, gdy Fabian wysyła go na górę.
Ona.
- Klaudia uspokój się wreszcie! - krzyknęłam, do dziewczyny, gdy ta o mało co nie spadła ze schodów, biegnąc do łazienki w swoim domu rodzinnym. - Fabian jest na dole, może byś mu chociaż nie pokazała przed zdjęciami, co?
- Przepraszam, ale okropnie się denerwuję.
Tak ty się denerwujesz... A co mam powiedzieć ja? Znowu zobaczę się oko w oko z Łukaszem. Znowu będę musiała patrzeć w jego smutne oczy, spowodowane własnie przez moją osobę. Ty Klaudio nie masz się czego denerwować. Kochasz przyszłego męża, a on nie widzi poza Tobą świata. Ja nie mam już nic. Wszystko spieprzyłam doszczętnie już wczoraj i wiem, że nie ma już odwrotu. Powiedziałam "a" to muszę powiedzieć i "b".
Obie godzinę temu wróciłyśmy od kosmetyczki. Chłopaki siedzę na dole i mają aktualny zakaz wstępu na górę, oprócz wujka i naszego dziadka. Sukienką musiałam wymienić, bo była stanowczo za duża. Przez miesiąc w Paryżu schudłam pięć kilo, więc kupiłam nową. Założyłam ją na siebie i spojrzałam w lustro. Nie ma już tej wesołej dziewczyny, która miała szansę na szczęście, ale ją spieprzyła. Teraz znowu jest ta bezwartościowa suka...
- Nie spieprzyłaś niczego... - gwałtownie odwracam się w stronę drzwi. - Nadal masz szansę na szczęście...
- Po co tu przyszedłeś? Łukasz, nic się nie zdarza dwa razy, a już na pewno nie trzy, słyszysz... My nie mamy już szansy. Wszystko spieprzyliśmy, kiedy byliśmy dzieciakami. Teraz już nigdy nie będzie "nas". Będę "ja" i "ty", Osobno... - podchodzę do okna i wpatruję się w samochody podjeżdżające pod dom rodzinny Klaudii. - Łukasz, proszę, wyjdź...
- Bez ciebie nie wyjdę... Wstawaj jedziemy na zdjęcia, a potem jeszcze pogadamy - chwytasz mnie za łokieć i ciągniesz do drzwi.
- Łukasz, buty muszę założyć. Sama zejdę... - wychodzisz z pokoju, a ja siadam na łóżku, zakładam szpilki i powoli zbieram się do wyjścia.
Przez całą drogę do parku nie odzywam się ani słowem. Otwieram się dopiero przy śmiesznych pozach, które musimy wykonać. Każdy z nas jest uśmiechnięty, wyluzowany i szczęśliwy... Nawet ja. Pozuję do zdjęć z Tobą bez żadnej krępacji, pozwalam, żebyś mnie obejmował, całował w policzek. W radosnych nastrojach wracamy do domu. Z Panną Młodą uciekamy na górę, a rodzice zaciągają Was do salonu do gości.
Wszystko co dzieje się później jest jakby obok mnie. Uśmiecham się i idę tam gdzie ty, bo wiem, że zaprowadzisz mnie w dobrym kierunku. Obserwuję Drzyzgi, jak wypowiadają słowa przysięgi, jak się całują, wychodzą z Kościoła, jak wszyscy składają im życzenia, a my musimy trzymać kwiaty i prezenty, jak chłopaki z Politechniki doczepiają nam do limuzyny puszki i Mikasy. Następnie mój mózg rejestruje moment, gdy śpiewamy "Sto lat". Najgłośniej oczywiście śpiewają siatkarze. Potem coś jemy, ale jakoś przelatuje mi to tylko przed oczami.
- A teraz serdecznie zapraszamy na środek Parę Młodą oraz ich świadków.
Usłyszałam tylko jak z głośników wydobywa się "Bed Of Roses" , a na swojej talii poczułam już Twoje dłoń, druga trzymała moją przy ustach. Zauważyłeś, że nadal noszę pierścionek. Spojrzałeś się na mnie wreszcie tymi iskierkami w oczach. Wreszcie czułam się tak wspaniale. Tak lekko... Wiem, że to egoistyczne, ale chciałabym być teraz z Tobą na miejscu Klaudii i Fabiana. Chciałabym się tak kołysać z Tobą przez cały wieczór. Tak, żeby wszystkie spojrzenia zwrócone były na nas... Chciałabym być Twoją żoną, ale wiem, że to już niemożliwe...
Uciekłaś. Znowu zostawiłaś mnie samego. Tak po prostu odeszłaś, gdy tylko skończyła się piosenka. Wystraszyłaś się? Ale czego? Dlaczego nie pozwolisz sobie być szczęśliwa? Dlaczego cały czas odpychasz mnie od siebie? Dlaczego za wszelką cenę próbujesz wybić mi siebie z głowy? Przecież ja Cię nadal kocham. Nadal siedzisz mi cały czas w głowie. Nadal myślę, ,że każda osoba, która dobija się do mnie, to ty.
- Łukaszku, porozmawiaj z Nią jeszcze raz - zaczepia mnie mama, gdy chodzę bez celu po ogrodzie, zamiast bawić się na parkiecie z kobietą, którą kocham.
- Mamo, ona otwarcie powiedziała, że nie ma dla nas już szansy...
- Synku, kobiety często mówią jedno, a myślą drugie...
Głośna muzyka, piski kobiet, śmiechy mężczyzn, śpiewanie, picie, kołysanie się w tłumie, gapiące się na mnie nastoletnie spojrzenia, wicie się przede mną... Każda chce tańczyć, a doświadczyć prawdziwej przyjemności z tej czynności możesz czerpać tylko ty. Żadnej nie przyciągam do siebie, żadnej nie głaszczę po plecach,żadnej nie obejmuję, jak zakochany facet, żadnej nie całuję w czoło, żadnej nie zaciskam dłoni na pośladkach, żadnej nie wpijam się w usta. Żadnej nie traktuję tak, jakbym traktował ciebie.
- Mogę? - podchodzę do ciebie, gdy rozmawiasz z rodzicami Klaudii. - Pozwolą mi państwo ją porwać?
- Ależ oczywiście. Zresztą, to Madziu, zapraszam na parkiet - pan Marek porwał swoją żonę.
- To jak? Teraz nie masz już wyjścia.
Zgadzasz się i już po chwili oboje lekko kołyszemy się do "Hello". Wreszcie mogę cię objąć, poczuć zapach Twoich perfum, pocałować cię we włosy, głaskać po plecach. Wreszcie mogę napawać się Twoją obecnością. Wreszcie czuję się szczęśliwy, choć na tą krótką chwilę, na te kilka minut. Tak delikatnie opierasz głowę na mojej klatce piersiowej. Tak niepewnie spoglądasz w moje oczy. Tak powoli przybliżasz usta do moich. Tak niespiesznie składasz pojedynczy pocałunek na moich wargach. Tak po prostu sprawiasz, że każda bariera pęka.
Tańczymy ze sobą następne kilka godzin. Nie pozwalam nikomu mi ciebie odbić. Tak mocno trzymam Cię w swoich ramionach, bo boję się, że zaraz znowu Cię stracę, a tego nie przeżyję po raz kolejny. Nie przeżyję widzieć cię w objęciach innego. Nie przeżyję, gdy będę mógł zobaczyć cię jedynie na ekranie. Nie przeżyję, gdy odejdziesz...
- Idźcie już na górę i próbujcie tego świeżego małżeństwa - śmiejesz się w stronę Państwa Drzyzga, którzy ukradkiem o piątej rano wymykają się z sali. - My ty trochę posprzątamy - puszczasz oczko siostrze.
- Marcelina, na prawdę chcesz sprzątać? - pytam, gdy zostajemy już sami, a panie sprzątaczki jeszcze nie wzięły się za swoją pracę.
- No a czemu nie? Masz coś innego do roboty?
- Oczywiście, że mam...
~*~*~
Maniek:
Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale to ja zawiniłam. Jak zwykle
napisałam za późno i musimy dodawać dzisiaj. Nie miejcie nam tego za
złe, po prostu to moja głupota się odzywa :) Zapraszam na Nie dusza kocha, lecz oczy, gdzie pojawił się nowy rozdział :] I zapraszam na coś nowego, Markowana Miłość. Coś dziwnego, posranego, nienormalnego. Pozdrawiam ♥
Zaraz nakopię Wam do tyłka! Znowu mam czekać tydzień na to, czy Marcela odwzajemni uczucie? Czy znowu ucieknie? Liczę na pierwszą wersję, oby dobrze.
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego nie chce dać sobie szansy na stworzenie udanego związku z Łukaszem? Woli świadomie cierpieć, niż być szczęśliwą?
Pozdrawiam :)
Aaaaa Bon Jovi, kocham ten utwór :) jak zobaczyłam to sie rozpłynęłam i wszystko nabrało jakoś innego sensu. Nie wiem czemu ale boję się że kolejny raz ten czar między nimi pryśnie. Dlaczego? Bo to wesele przypomniało mi jedną noc z mojego życia, nastał poranek i wszystko się skończyło, choć wydawało się że będzie pięknie. Mam nadzieję że tu będzie zgoła inaczej oni na to zasługują. Ja też nie widzę innej przy boku Łukasza, tylko Marcelinę
OdpowiedzUsuńJa mam nadzieje, że tym razem znowu nie odrzuci Łukasza. Niech, że ona da sobie szczęście, bo jak na razie go sobie odbiera. Tak, że mam nadzieje, że w następnym rozdziale będzie między nimi tak jak wcześniej :)
OdpowiedzUsuńWiecie, że po całym dniu, który dla mnie był kompletnie do niczego i ciągle chodziłam zła i smutna, się uśmiechnęłam? Dzięki Wam, dziękuję ;*
OdpowiedzUsuńŚmieszy mnie to jak robią te swoje podchody. Tak jak w dzieciństwie. Jakby się czegoś bali. Oni – mam tu na myśli oczywiście Marcelinę. Obydwoje się kochają. Dlaczego nie chce dać szansy Łukaszowi?
Ale po ostatnim zdaniu jestem niemalże pewna, że wszystko skończy się pomyślnie. Mam nadzieję, że Łuki zachowa się jak prawdziwy facet i weźmie sprawy w swoje ręce, a Marcelina nie ucieknie.
Nie wiem czy już to wspominałam tutaj, ale taka dygresja do Marceliny. „Nic dwa razy się nie zdarza, ale jeżeli zdarzyło się po raz drugi, to zdarzy się też trzeci” :)
Buźki ;*
Zakręcona ;)
http://ich-niemoralna-rzeczywistosc.blogspot.com – zapraszam na nowego bloga ;)
Wiecie, że po całym dniu, który dla mnie był kompletnie do niczego i ciągle chodziłam zła i smutna, się uśmiechnęłam? Dzięki Wam, dziękuję ;* (Bo czytałam wczoraj, żeby nie było, że godzina 11 to dla mnie cały dzień :P)
OdpowiedzUsuńŚmieszy mnie to jak robią te swoje podchody. Tak jak w dzieciństwie. Jakby się czegoś bali. Oni – mam tu na myśli oczywiście Marcelinę. Obydwoje się kochają. Dlaczego nie chce dać szansy Łukaszowi?
Ale po ostatnim zdaniu jestem niemalże pewna, że wszystko skończy się pomyślnie. Mam nadzieję, że Łuki zachowa się jak prawdziwy facet i weźmie sprawy w swoje ręce, a Marcelina nie ucieknie.
Nie wiem czy już to wspominałam tutaj, ale taka dygresja do Marceliny. „Nic dwa razy się nie zdarza, ale jeżeli zdarzyło się po raz drugi, to zdarzy się też trzeci” :)
Buźki ;*
Zakręcona ;)
ich-niemoralna-rzeczywistosc.blogspot.com – zapraszam na nowego bloga ;)
Jak ja się stęskniłam za blogami! 10 dni bez komputera i pierwsze co człowiek robi- zagląda na blogi. xD
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Mam nadzieję, że Marcelina wybaczy Łukaszowi i będzie happy end. ;)
Pozdrawiam. :)
Kurczę, czytając o tym ślubie, aż mi się zachciało zagościć na takiej uroczystości, teraz, w tym momencie. Zabierze mnie ktoś? :)
OdpowiedzUsuńKompletnie nie rozumiem Marceliny. Nie może wiecznie wypominać sobie przeszłości. Teraz jest teraźniejszość, teraz nie czas na zaprzątanie sobie głowy w całości wspominkami. Czasy się zmieniają, ludzie również. Niech spróbują jeszcze raz, niech się sobą cieszą, na pewno warto.
A ty, Łukasz, nie bądź dupa wołowa i walcz o nią z całych sił, bo bez ciebie bankowo nic z tego nie wyjdzie. :)
Pozdrawiam :*