piątek, 24 maja 2013

Rozdział 8


Ona

Od tego mojego wyskoku minął już prawie tydzień. Tak jak obiecałam Klaudii, nie wybieram się dziś na żadną imprezę. No może i się wybieram, ale to nie dla własnej przyjemności, ale dla promocji sztuki teatralnej, w której właśnie dziś debiutuje. Nie jest to mój pierwszy spektakl, ale przygotowywałam się do niego przez całe wakacje i musi wyjść dobrze.

Zakładam czarne leginsy i oversizeowy sweter. Nie muszę przecież zawsze wyglądać, jak koścista, ponętna modelka. Jestem przecież tylko zwykłą kobietą. Zakładam botki, płaszcz, owijam się szalikiem, biorę torbę z sukienką i kosmetykami na bankiet i wychodzę z mieszkania. Pierwszy raz od niepamiętnych już czasów postanawiam jechać gdzieś swoim własnym samochodem. Nie wiem nawet, czy jeszcze potrafię prowadzić. Podobno tego się nie zapomina, ale martwić się mi nikt nie zabroni.

Po godzinie siedzę już w charakteryzatorni przed lustrem i robię makijaż. Nie lubię jak ktoś mi robi coś na twarz, bo jeszcze coś mi się stanie, właśnie dla tego wszystko robię sama.Tak już po prostu mam.

Następnie wszystko dzieje się jak w transie. Nie mam problemów z tekstem, z jego interpretacją. Wszystko idzie po mojej myśli. Z racji tego, że odgrywamy komedię, publiczność co chwilę wybucha śmiechem, bijąc głośno brawo. Jestem aktorką idealną, bo potrafię ukryć to, że tak na prawdę to niczego nie gram. Ja jeszcze kilka lat temu taka byłam. Taka wesoła, rozgadana, ale przecież nikt tego nie musi wiedzieć...

Dostaję bukiet czerwonych róż od kogoś z publiczności i udaję się do garderoby. Muszę się pospieszyć na ten głupi bankiet. Zdejmuję szybko przebranie. Stoję na środku pomieszczenia w samej bieliźnie i pończochach przed lustrem. Dlaczego nikogo nie spotkałam, kto pokochałby mnie taką, jaką jestem?Dlaczego znowu myślę tylko o Łukaszu?

- Gratuluję udanego przedstawiania - słyszę nagle za moimi plecami.
- Łukasz?! Co ty tu robisz? - od razu próbuje zasłonić się szlafrokiem, ale i tak widzisz mnie prawie nagą.
- Aktualnie to się z Tobą witam - Twoje usta lądują na moich. Dlaczego mi to robisz? Dlaczego o sobie przypominasz? - A tak ogólnie, to Aśka, żona Pawła dostała 3 bilety i się razem wybraliśmy. Naprawdę jesteś świetną aktorką - nawet nie wiesz jaką.
- Aha... Łukasz, mógłbyś wyjść? - pytam, spoglądając na Twój strój. Jak zawsze ubrałeś się stosownie do okazji. Garniaki Ci służą.
- Dlaczego? - twój wzrok krąży po moim ciele.
- Bo chciałabym się ubrać? Po za tym to spieszę się na bankiet.
- To czekam na zewnątrz. Trochę Ci dziś potowarzyszę...
- Ale... - mówię, ale Ty jesteś już na korytarzu.

Zostawiasz mnie, więc zakładam sukienkę, poprawiam makijaż, zbieram swoje rzeczy, pakując je do torby podróżnej. Gaszę światło i wychodzę. Tak jak obiecałeś chwilę temu, czekasz pod drzwiami. Od razu bierzesz moją torbę i mówisz, że przechowasz ją w samochodzie, prowadząc mnie za ręką do niego. Nie pozwalasz mi iść do szatni po płaszcz, tylko zdejmujesz swoją marynarkę i zakładasz mi ją na ramiona.

Czuję zapach Twoich męskich perfum, które wcale nie przypominają tych, które używałeś te kilkanaście lat temu. Zmieniłeś je. Cały się zmieniłeś. Chyba nawet jesteś jeszcze wyższy. Nawet moje ponad dziesięciocentymetrowe szpilki nie pomagają mi w patrzeniu prosto w Twoje oczy. Kiedy moja torba jest już u ciebie w bagażniku, podchodzisz do mnie.

- Wracamy do środka? - mówisz, obejmując mnie w talii i opierając swoje czoło o moje, pozwalając mi wreszcie spojrzeć Ci prosto w oczy - Pojedźmy gdzieś razem...
- Ja muszę tam wrócić... W końcu to moja premiera, ale jeśli Ci się tu nie podoba, to spokojnie możesz jechać - mówię obojętnie, choć bardzo chcę być został.
- Nie, zostaną z Tobą - pozwalasz by nasze usta na chwilę się złączyły - Chodźmy, bo już zmarzłaś...

On

Marcelina... Każdy chce mieć z nią zdjęcie, każdy prosi o autograf. Jest taka wesoła, gdy pozuje z tymi nowopoznamymi ludźmi. Nie wywyższa się, nie ogranicza ich. Widać, że sprawia jej to przyjemność. Jej oczy cały czas się śmieją, a z ust nie schodzi uśmiech. Musiałem usunąć się w tył, zostawiając ją na chwilę samą z jej fanami. Nie jestem do tego przyzwyczajony, ale szanują to. W końcu to jej wieczór. Moja może być najwyżej noc spędzona właśnie z Nią.

Odchodzę do baru i proszę zdezorientowanego barmana o sok pomarańczowy. Nie mogę przecież pić, kiedy zamierzam potem prowadzić samochód. Mój wzrok cały czas usieka w Jej stronę. Widzę Jej roześmiane policzki, uśmiech, piękne oczy. Jeszcze ta sukienka... Mam ochotę by Ją porwać, wywieść daleko stąd i zatrzymać tylko dla siebie. Wiem jednak, że tak nie można.

Powoli podchodzisz do mnie, siadasz obok i zamawiasz  Mojito. Jak gdyby nic flirtujesz z barmanem, któremu oczy cały czas uciekają na Twój dekolt.

- Robisz to specjalnie? - pytam, gdy tylko chłopak dostaje zamówienie i zajmuje się wreszcie swoją pracą, a nie Tobą.
- Ale co robię... Przecież tylko rozmawialiśmy... Nie mów, że jesteś o mnie zazdrosny? - patrzysz na mnie tymi swoimi ciemnymi oczami.
- A może jestem - łapię Cię za rękę - Chodź, idziemy tańczyć.

W tym także jesteś doskonała. Twoje ciało jest jakby w swoim żywiole. Nie krępujesz się, nie zwracasz uwagi na co chwile błyskające flesze aparatów. Zresztą ja też nie. Oboje patrzymy tylko na siebie. Tylko my się liczymy. Dla mnie ogólnie chyba już liczysz się tylko Ty.

Bankiet oficjalnie zamknięto, a Ty nadal nie możesz wyjść z sali, bo co chwilę ktoś Cię zatrzymuje. Udaje Ci się jednak wreszcie wyrwać. Zakładamy nasze płaszcze i wychodzimy z hotelu. Parking jest już opustoszały, więc bez problemu odnajduję samochód. Otwieram drzwi, wsiadasz do środka, a ja z drugiej strony.

- Jedziemy do Ciebie? - pytam dla pewności.
- A mamy inne wyjście? - kręcę przecząco głową - To jedź...

Odpalam silnik, wyjeżdżam z parkingu i ruszam w drogę do Twojego mieszkania. Drogi Warszawy są puste.  Oprócz nas innej żywej duszy nie ujrzysz. Włączasz radio, trafiasz na Coldplay. Nie zmieniasz stacji, więc chyba lubisz ten zespół. Nic nie mówisz. Patrzysz tylko w dal zagubionym wzrokiem. Skąd to wiem? Bo twoje oczy nie mają tych drobnych ogników, które zawsze świecą.

Jesteśmy na miejscu. Wjeżdżamy na podziemny parking dzięki uprzejmości pana ochroniarza. Gaszę silnik, szybko wychodzę z samochodu i obchodzę go, by i Tobie otworzyć drzwi. Biorę jeszcze Twoją torbę i oboje wjeżdżamy na jedenaste piętro, na którym mieszkasz. Otwierasz drzwi, wchodzimy do środka. Pomagam Ci zdjąć płaszcz, sam zdejmuję również swój.

- Wiedziałeś, że będę tam grać?
- Szczerze? - kiwasz głową, a ja podchodzę do ciebie, kładąc ręce na Twojej talii - Nie wiedziałem... Na początku nawet iść nie chciałem, ale Paweł mnie namówił i chyba muszę mu duże piwo postawić, bo spotkałem Ciebie - uśmiecham się, a ty nadal tylko patrzysz - Ej, Miśka, co jest?
- Nic, zmęczona po prostu jestem... Idę pod prysznic...
- Może umyję Ci plecy...
- Łukasz...
- Ciii... - zamykam Ci usta pocałunkiem, biorę na ręce i niosę do łazienki.

Nie jesteś bierna, lecz również nie jesteś pobudzona. Twoje oczy nadal pozbawione są tych dwóch iskierek. Oboje pozbawiamy się naszych ubrań, które lądują to na pralce, to na lustrze, czy umywalce. Opierasz się o ścianę, a ja stoję tuż za Tobą. Na nasze ciała spadają parzące krople wody. Wchodzę w ciebie, a ty cicho pojękujesz, lecz wszystkie nasze odgłosy i tak tłumi woda.

Znowu się kochamy. To nie jest tylko seks z powodu pożądania. To jest coś więcej, lecz nie wiem co. Tylko raz w życiu czułem coś takiego, ale to było tak dawno, że ledwo co to pamiętam.

Po wszystkim zanoszę Cię do sypialni. Oboje lądujemy na łóżku, uspokajając nasze oddechy. Leżę na boku, podpierając się łokciem i spoglądając Ci w oczy. Wreszcie są szczęśliwe. Tylko czy Ty również jesteś?

- Łukasz?
- Co tam Kotku?
- Czy gdybyś mógł coś w swoim życiu zmienić, to zrobił byś coś? - nie wiem co ci odpowiedzieć. To trudne pytanie...
- Nie wiem... Raczej nie - odpowiadam. Dajesz mi buziaka i odwracasz się plecami.

Przytulam się do nich i próbuję zasnąć, by wstać rano na trening. Szybko odpływam. Z Tobą jest z goła inaczej. Nie śpisz, a płaczesz, wyzywając się w myślach, że jesteś idiotką, bo pozwalasz by historia zatoczyła koło. Tylko skąd ja to mogę wiedzieć, jeśli śpię?

*****************

No i mamy już ósemkę :D. Jak to wszystko szybko leci. Myślę, że powoli zbliżamy się po połowy tej historii, a potem to sama nie wiem co będzie ;)
Znowu przypadkowe spotkanie Łukasza i Marceliny, które skończyło się w łóżku :p Życie często zakręca kółka, ale czy jest to dobre dla człowieka?
A tak po za tematem, to chyba sobie coś naderwałam przy kostce i chodzić nie mogę :' (
Pozdrawiam, 
Dzuzeppe :*
Ps. Żądam poprawy pogody :)

Ps 2. Zapomniałam poprosić Was wszystkie, które to czytają i chcą być informowane, o wpisanie się do odpowiedniej zakładki. Obie z Maniek już się w tym powoli gubimy, więc bardzo proszę Was o taką małą pomoc :)

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 7

Do najmłodszych kobiet na świecie nie należę, a tak czy inaczej każdy facet ogląda się za mną. Tylko dlaczego?
Zaczynamy moją codzienność. W odpowiednim stroju i makijażu wyruszam na podbój facetów! Przed wyjściem przypominam sobie o Łukaszu i szkoda mi go, bo odpłacam się pięknym za nadobne. Tyle, że to nie jest jeszcze ta okrutna zemsta. Ona się dopiero zaczyna.

Wchodzę do klubu, w którym nie zawitałam już szmat czasu. Na szczęście barman poznaje mnie (tak on też pojawił się w moim mieszkaniu), stawia drinka i pozwala zostawić torebkę. Wypija trunek i rzucam się na parkiet. Tańczę z jakimś chłopczykiem, który ma co najmniej 24 lata. Odpada! Kolejny też nie. Następny też odpada.
Tańczyłam już z mnóstwem facetów i żaden mi nie pasuje. Co tu się do cholery dzieje?! Idę do baru po kolejny napój alkoholowy. Czuje już skutki upicia, gdyż jest to kolejny drink podczas dzisiejszej imprezy.
-Daj mi moją torebkę.- mówię do barmana. On posłusznie oddaje mi ją i jeszcze podsuwa numer telefonu.
Chwiejnym krokiem wychodzę z klubu i drę karteczkę na kawałki. Przytrzymuję się murku, bo kręci mi się w głowie. Nie pamiętam kiedy ostatni raz przeholowałam z alkoholem.
-Marcelina?- słyszę z plecami. Odwracam się i widzę Fabiana. O kuźwa!- Co ty tu robisz?
-O to samo ciebie zapytać mogłabym się.- mówię bez ładu i składu.
-Ty jesteś pijana.- błyskotliwie zauważył siatkarz.
-Brawo za spostrzegawczość.
-Chodź, odwiozę cię do domu.- chłopak łapie mnie za rękę i zaciąga do samochodu. Odpala silnik i jesteśmy w drodze do mojego mieszkania. Taką mam nadzieje...

Budzę się w sypialni, ale na pewno nie mojej. Ściany są koloru wrzosowego, a pokój jest o wiele mniejszy niż mój. Czuje, że do gardła podchodzą mi wczorajsze procenty, więc bez większego namysłu wybiegam z pokoju w poszukiwania łazienki. Widzę białe drzwi, a pokój który oddzielają ma wyłączone światło. Biegnę do niego, wpierw włączając przełącznik światła i znajduje muszle klozetową. Mój rytuał trwał dosyć długo, nie umiałam przestać. Nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz nadużyłam alkoholu. Zapewne byłam młoda, a nie tak jak teraz... Wstaję, spuszczam wodę w kibelku, przemywam twarz i jamę ustną, po czym wychodzę z łazienki. Dopiero po kilku chwilach ogarniam, że jestem w domu Fabiana i Klaudii. Matko droga! Drzyzga zginie śmiercią tragiczną. Wchodzę do salonu gdzie para narzeczonych ogląda telewizję. Widzę, że są razem szczęśliwi i nie mam serce im przerywać. Nagle moja siostra zauważa mnie i idzie do kuchni porywając mnie po drodze.
- Czy ty masz mózg, kobieto? Jak Fabi w nocy przywiózł cię pijaną myślałam, że włosy z głowy sobie powyrywam. Myślałam, że ktoś coś ci dorzucił, albo co najgorsze zgwałcił! A tu Fabian mi mówi, że jesteś po prostu najebana.
- Wszyscy wiemy, że młody Drzyzga nie szczędzi języka.
- My wiemy, że często jesteś ubzdryngolona.- odpowiedział za moimi plecami rozgrywający.
- Nie o to w tym wszystkim chodzi! Marcelina, jeszcze jeden taki wybryk, a już nigdy mnie nie ujrzysz, zrozumiano?
- Tak.- odpowiedziałam kuzynce.- Przepraszam Fabian. Przepraszam, że musiałeś i musisz się ze mną użerać.
- Nie masz za co.- odpowiada i nastawia wodę w czajniku.- Kawki, herbatki?
- Kawę poproszę.- na jego twarzy pojawia się znany na cały świat uśmiech Drzyzgi.

On.
Właśnie jesteśmy w drodze na mecz do Kielc. Siedzę z Pawłem, który cały czas mówi o Marceli. Robi mi tym na złość, ale nie wie o tym. Teraz mamy mecz wyjazdowy i to jeszcze bardziej działa mi na nerwy. Najchętniej poszedłbym do Marceliny i spędzał z nią każdy wieczór i poranek. Jednak życie jest okrutne... Nie mówiłem Pawłowi o nocy spędzonej u niej, bo po co! Ja też muszę mięć tajemnice.

- Łukasz, czemu ty sobie kogoś nie znajdziesz?
- Nie zaczynaj...
- Właśnie, że zacznę. Mam już dosyć tego, że cały czas jesteś przymulony, balujesz, a żadnej dupy sobie nie znalazłeś!
- Miałeś kiedykolwiek w życiu rozwód? Podpowiem cie, nie! Ja miałem i to jest najgorsza rzecz na świecie. Nie jest łatwo się z tego otrząsnąć, nie umiem od tak znaleźć sobie nowej panny!- powiedziałem ze złością w głosie.
- Ale kiedyś nie miałeś z tym problemów, baranie jeden!
- Jak to nie? Miałem i to duże...
- A ta twoja miłość... jak ona miała?
- Kto?- zapytałem szczerze zdziwiony. Teraz w mojej głowie krążyła Marcelina.
- Ta co ją nad morzem zaliczyłeś.
- Która?
- Czyli więcej dziewcząt zaliczyłeś w Ustce. Nie wiedziałem!- zaczął się śmiać,a mnie nagle oświeciło. Córa od pana Dariusz i pani Katarzyny.
- Chodzi ci o Marcelinę?
- Tak!- krzyknął i zaklęsnął w ręce. Zwrócił też uwagę reszty chłopaków, ale ruchem ręki nakazał im się nie przejmować.
- Przecież jej też od razu w sobie nie rozkochałem. Zresztą nie przypominaj mi o niej... było, minęło.
- Ty, patrz jakie my mamy szczęście do tych Marcelin. Super jest ta Zasiewska...
- Kurwa, zakochałeś się w niej czy co? Gadasz o niej 24 godziny na dobę.- byłem wkurzony. Bardzo wkurzony! Ciekawy czy jakbym nagrał to, co gada, spodobałoby się to jego żonie. Nie wydaje mi się.
- Jest miłą dziewczyną i można z nią normalnie pogadać. Takich to ze świecą szukać, chłopie...
- Wiem, zauważyłem.- wybełkotałem.
- To skoro zauważyłeś to może się za nią weź!
- Czemu? Jak nie chcesz, żebym u ciebie mieszkał to mi powiedz, a znajdę sobie jakąś miejscówkę.
- Nie o to chodzi...
-A o co?- zapytałem Pawła, który coraz bardziej działał mi na nerwy. Dobra, spokojnym człowiekiem nie jestem, ale przy nim jestem jak kula w armacie przed wyrzutem.
- Pasujesz od tej dziewczyny.- puścił mi oczko.
- Jak Shrek do osła...
- Oj, nie bądź naburmuszony.- powiedział, ale ja odwróciłem się, bo nie chciałem rozmawiać z tym idiotą. Dobra może jest moim najlepszy kumplem, ale działa mi na nerwy to strasznie. Wie o mnie wszystko i czasami wykorzystuje to przeciwko mnie. Jakby dowiedział się o nocy spędzonej z Marceliną to nie mam już życia. To właśnie jest Paweł Siezieniewski...

********
Przepraszam, ze taki krótkie, ale pomysły chyba uciekają mi z głowy. Oddaje to waszej ocenie, bo mi się osobiście rozdział nie podoba, ciekawi mnie wasza opinia. c:
Chciałam też poprosić, a byście powiadomienia wpisywali do zakładki SPAM :) 
Zapraszam również na Wymykałam się śmierci, gdzie pojawił się nowy rozdział ;]
To chyba na tyle, miłego weekendu! :) Maniek ;3

Dzuzeppe: Zapraszam serdecznie na 15 rozdział na http://add-me-wings.blogspot.com/

sobota, 11 maja 2013

Rozdział 6


Przeszłość

Kilka następnych dni było dla Niej czymś okropnym. Ze swojego pokoju wychodziła tylko wtedy, kiedy musiała, prawie nie jadła, nie piła. Można by pomyśleć, że przestała funkcjonować, ale czy tak było? Przecież jej serce z fizycznego punktu widzenia biło normalnie, krew w żyłach krążyła prawidłowo, więc dlaczego czuła się tak jakby umarła?

Jego życie wyglądało podobnie. Nie wychodził z kolegami, nie rozmawiał z rodzicami. Zamknął się w sobie. Nie interesowało go to, że dostał powołanie do reprezentacji juniorów. Nie zwrócił uwagi na powtarzające się telefony w sprawia nowego klubu. Nie zauważył nawet, że zbliża się rok szkolny, a On nie wie nawet gdzie będzie mieszkać. Jego głowę zaprzątała Ona oraz jej słowa.


Zdecydowała, że musi gdzieś wyjechać, bo nie da rady mieszkać z Nim w jednej klatce. Nie da rady codziennie się na Niego napotykać. Nie da rady spojrzeć Mu w oczy po tym wszystkim, co zobaczyła w klubie. Chciała wyjechać do babci do Krakowa, ale rodzice jej na takie wyjście z sytuacji, o której nie mieli pojęcia, nie dali zgody. Przez następne dni nie wychodziła z mieszkania, żeby przypadkiem nie spotkać Go choćby na klatce schodowej.


Postanowił zająć się chociaż swoją dalszą przyszłością. Przeczytał różne pisma, dzwonił do wielu osób z przeprosinami. Chciał, żeby chociaż siatkówka pozostała w Jego życiu na niezmienionym poziomie. Postanowił wyjechać. Najbliższe dwa lata spędził w Spale. Z niczym nie było łatwo. Był samotny, niejako czuł się oszukany przez tę dziewczyną z klubu, bo to przez nią właśnie stracił jedną z najważniejszych rzeczy w życiu.


Jednak wyjechała. Jej ojciec dostał propozycję pracy w Warszawie. Na początku nie był zadowolony z przeprowadzki, podobnie jak Jej matka, która to właśnie w Dobrym Mieście miała przyjaciółki. Ona nie miała już tam nikogo. On spalił za sobą wszystkie jej znajomości. Niby „przyjaciele” odwrócili się, gdy tylko przestała chodzić z nimi na mecze. To się nazywa przyjaźń? Cały dobytek rodziny zmieścił się w jeden mały samochód dostawczy. Następnego dnia wszyscy już oglądali nowe mieszkanie.


Grał coraz lepiej. To jedynie na boisku okazywał radość i szczęście. To jedynie tam czuł się tak jak u siebie w domu, w tym w Dobrym Mieście. Przeprowadził się do Jastrzębia, gdzie miał grać już jako senior. Nie miał z Nią kontaktu już od prawie trzech lat. Wiedział jednak, że wyprowadziła się gdzieś indziej. Tyle dowiedział się od rodziców. Sam nie miał odwagi, by spróbować ją znaleźć. Bał się jej spojrzenia.


Nowe życie nie było kolorowe. Nie znała miasta, nie wiedziała nawet jak wrócić ze szkoły do domu. Była samotna, zamknięta w sobie. Z czasem jednak Warszawa stała się jej miastem, jej nowym miejscem na ziemi. Jedyną osobą, która poznała całą prawdę była siostra cioteczna. Po prostu ją wysłuchała, mimo młodego jeszcze wieku. Cały czas uważała ją za bardziej dojrzalszą od siebie, mimo że była przecież o osiem lat starsza. Studiowała aktorstwo, które pozwalało jej zapomnieć o prawdziwej sobie.


Wreszcie nauczył się normalnie żyć. Poznawał nowych ludzi, miał coraz to lepsze kontakty z kolegami z zespołu. Wszystko w Jego życiu zaczęło się układać. Poznał niejaką Małgorzatę, która stała się Jego wybawieniem. Pokazała mu na nowo co to znaczy miłość. Nie było łatwo dotrzeć do Jego serca, w którym było miejsce na prawdziwą miłość tylko do jednej dziewczyny, ale jej się to udało. Pozwoliła mu zapomnieć. Wyjechali razem do Rosji, gdzie okazało się, że będą rodzicami. Wzięli ślub i wszystko toczyło się jak w bajce, lecz tylko do pewnego momentu.


Czekała ją największa próba w Jej życiu. Czekała ją śmierć rodziców. Znienawidziła moment, w którym zadzwonił jej telefon, odebrała, by usłyszeć „Pani rodzice mieli wypadek samochodowy. Trafili szybko do szpitala, lecz nie udało nam się ich uratować...” Więcej już nic do niej nie dotarło. Jechali z Olsztyna do Niej, jechali na święta do Krakowa. Od tej chwili nic już nie było takie samo. Załamała się. Z pogrzebu pamięta tylko tłumy ludzi i dwa zdjęcia. Zdjęcia Jej uśmiechniętych rodziców. Jedyną osobą, która wiedziała o tym, co dzieje się w Jej głowie, znowu była Siostra cioteczna, która postawiła ją na nogi.



On

Moje oczy drażni  raźno świecące słońce. Czuję, że moje skronie pulsują. Zdecydowanie wczoraj przeholowałem. Powinienem się jakoś opanować, ale czy normalny człowiek myśli zawsze o konsekwencjach swoich czynów? Prawie w ogóle nie myśli. Jestem typowym człowiekiem w końcu. Muszę czasem dostać po tyłku.

Powoli otwieram jedno oka, a oślepia mnie potworna jasność. Szybko je przymykam. Otwieram drugie i znowu to samo. No Łukaszku, spinamy poślady i otwieramy na raz. Jeszcze gorzej, ale przynajmniej już coś widzę. Na pewno pomieszczenie, w którym się znajduje, nie jest w mieszkaniu Pawła. On nie ma przecież nigdzie piaskowo-brązowych ścian. A na pewno nie dał by mi spać w swoim sypialnianym łóżku. 

Spoglądam na drugi kraniec mebla, na którym leżę. Teraz już wszystko jasne. To Ona. To Marcelina. Jest taka delikatna, niewinna. Co ta dziewczyna ma w sobie, że tak bardzo mnie do niej ciągnie, mimo że w ogóle tego nie chcę? Dlaczego nie mogę teraz od tak wyjść? Dlaczego mam ochotę przytulić się do jej pleców i całować ten cholernie piękny tatuaż?

Zakładam bokserki i idę do łazienki pod prysznic. Nawet ta chwili, gdy gorące krople wody spadają na moje ciało, nie dają mi odpowiedzi na moje pytania. Po chwili jestem już w kuchni i robię śniadanie. Zwykłe kanapki, które mam nadzieję, że Ciebie ucieszą, a i mnie pożywią. Po cichu wchodzę do sypialni, tacę stawiam na stoliku przy łóżku, a sam układam się obok Ciebie. Oddechem muskam Twój Kark. Czuję, jak drętwiejesz, by po chwili zacząć zrywać się z łóżka. Mój refleks jednak Ci na to nie pozwala.

- Łukasz, puść mnie!
- Spokojnie - przyciągam Cię s powrotem do siebie - Nic Ci nie zrobię Zobacz, przygotowałem dla nas śniadanie.
- Co? Łukasz, jakie śniadanie? Ty powinieneś już iść... Ja... Przepraszam, że w nocy na to wszystko pozwoliłam... Powinnam pomyśleć... Przecież ty byłeś pijany... Pewnie nic nie pamiętasz...
- Pamiętam i to wszystko. Zapewniam Cię, że niczego nie żałuję. Powiem więcej. Ja chcę to wszystko jeszcze kiedyś powtórzyć.
- Co? Łukasz, to jest niemożliwe.  Słyszysz nie możemy!
- Możemy. Ja mogę wszystko - pocałowałem jCię lekko - Słyszysz, wszystko na co mam ochotę, a na Ciebie mam wyjątkową.

Moje pocałunki stawały się coraz bardziej gwałtowne, ale za razem wiedziałem, że sprawiały Tobie przyjemność. Nasz  seks był inny niż ten w nocy. Ten był bardziej zwariowany, szalony. W nocy byłaś zdecydowanie mniej pewna siebie, ale twoje dzienne wydanie jeszcze bardziej mi się podoba.


Ona

Co robi człowiek, który nie ma pieniędzy na zupełnie nic? Kradnie. Co robi zdesperowany narkoman na głodzie? Szuka dilera. Co robi kobieta, gdy wie, że jest w ciąży, a nie chcę dziecka? Idzie na skrobankę. Co robi małe dziecko, które jest głodne? Płacze. A co robię ja, gdy za wszelką cenę chcę już nigdy nie zobaczyć się z Łukaszem, gdy definitywnie chcę zakończyć naszą znajomość? Ja oczywiście nie robię tego, co powinnam, tylko ląduj z Nim w łóżku i jest mi z Nim cholernie przyjemnie.

Dlaczego muszę znowu marnować swoje, ledwo co poukładane, życie właśnie przez Niego? Może najlepiej będzie jak wyjadę do Paryża? Przecież nie było by dla mnie problemem, by znaleźć tam mieszkanie. Ale czy ja tego właśnie chcę? No właśnie czego ja chcę? Chyba tylko tego by poczuł się kiedyś tak, jak ja kilkanaście lat temu. Ale nie potrafię teraz mu o wszystkim od tak powiedzieć. Nie mogę.

Gdy się obudziłam, już go nie było. To dziwne, ale zrobiło mi się tak jakoś dziwnie, tak smutno, ale przecież to tylko tęsknota za dobrym seksem, którego ostatnio bardzo mi brakuje. Łukasz jest jednym z tych mężczyzn, że co by nie zrobił, to każda będzie zadowolona. Ja również. Na poduszce został tylko jego zapach i biała kartka papieru.


" Śniadanie zostawiłem w lodówce. Zrób, że jakieś zakupy, bo z głodu następnym razem padnę ;) Adres już znam, więc możesz się mnie spodziewać, ale dopiero za tydzień, bo teraz mamy ważne mecze :)
Miłego dnia,
Łukasz :* "

Czyli jeszcze kiedyś przyjdzie do mnie. Tylko po co? Chwilę później dzwoniła Klaudia z prośbą o spotkanie. Zgodziłam się. Zjadłam śniadanie, zostawione przez Łukasza, ogarnęłam swój wygląd ubrałam się w luźniejsze rzeczy, bo na inne moje ciało nie było gotowe po dzisiejszej nocy, i wyszłam z domu. Wchodzę, jak zwykle już, do tej samej kawiarni i od razu idę do naszego stolika, przy którym siedzi już moja siostra.

- Wreszcie jesteś - dała mi buziaka w policzek - Chcesz coś? Pewnie niczego nie jadłaś jeszcze, zamówię ci jakieś ciacho.
- Nie trzeba. Jadłam śniadanie w mieszkaniu.
- Nie wierzę ci. Ty i śniadanie?
- To uwierz - uśmiechnęłam się do niej porozumiewawczo.
- Nie no, Marcelina znowu przygoda na jedną noc.
- Tym razem, mam nadzieję, że nie na jedną noc.
- Znam go?
- Być może, a na pewno o nim słyszałaś , ale nie wiem czy osobiście miałaś okazję go poznać.  
- Marcelina, nie pakuj się w coś, czego będziesz później żałować, dobrze Ci radzę. mówi to, co wielokrotnie już z jej ust słyszałam.
- Nie bój się, nie zakocham się już nigdy. Na zawsze pozostanę starą panną.
- Nie mów tak. Po prostu jeszcze się taki nie napatoczył, co by z Tobą wytrzymał. Dobra to przejdźmy do sprawy naszego spotkania - zrobiła się bardziej stonowana niż jeszcze przed chwilą - Chodzi o to, że  pomagasz mi ze wszystkim, co dotyczy ślubu i jest, jakby to powiedzieć nie zastąpiona. Mam do ciebie prośbę. Zostaniesz moją druhną?
- Ja? Dziewczyno, ja się nie nadaje do kościołów. Mnie to chyba na stosie spalą, i ty chcesz mnie na swoją świadkową? 
- Tak, chcę, bo jesteś jedyną osobą, która zna mnie najlepiej na świecie, i której w każdej sprawie mogę zaufać, bo wiem, że w każdej sytuacji mi pomożesz. Jesteś dla mnie jak rodzona siostra, której nigdy nie miałam i nie wyobrażam sobie innej osoby na tym "stanowisku". Słyszysz, jeśli nie ty, to odwołam ślub.

Mała szantażystka moja kochana. Dla mnie też jest okropnie ważna, ale ja się nie nadaje do tego. Pewnie nie dam sobie rady i schrzanię jej wesele, ale muszę się zgodzić, bo inaczej Fabian mnie zabije.

- No dobrze, zgadzam się. Zostanę Twoją świadkową - od razu wpadła mi w ramiona.
- Dziękuje!  To chodź teraz, pooglądamy jakieś sukienki.

No i następne dwie godziny buszowałyśmy po centrum handlowym. Na szczęście tym razem nikt mnie nie rozpoznał i ten czas upłynął nam w spokoju. Potem musiałam jeszcze lecieć na próbę do teatru i cały wieczór miałam dla siebie.

 ************
 
Maniek - Co ja mogę Wam powiedzieć? Może tylko to, że zapraszam do wpisywania się do zakładki SPAM. Zdaję sobie sprawę, że pewnie wiele z was, które czytacie tą historię, pisze coś swojego, więc zapraszam.  :)
A no i jeszcze sprawa mojego bloga. Zapraszam Was serdecznie na Wymykam się śmierci :)
Pozdrawiam,
Maniek

Dzuzeppe - No i tak jak mówiłam, dziś kończymy całkowicie z przeszłością :)  
Jestem ciekawa, jak zareagowałyście na poranek między Łukaszem i Marceliną ;) Mam nadzieję, że Was trochę zaskoczyłyśmy :D No i jeszcze Marcyśka druhną Klaudii. Mogę zdradzić, że ta rola będzie decydująca w tej historii :P
Pozdrawiam serdecznie,
Dzuzeppe :* 

piątek, 3 maja 2013

Rozdział 5

And I’d give up forever to touch you 
’cause I know that you feel me somehow
You’re the closest to heaven that I’ll ever be
And I don’t want to go home right now




Ona
 

Miało być normalnie. Miałam się zabawić, upić i tak jak już mam w zwyczaju, do mieszkania wrócić z nie znanym dobrze mężczyzną. Miałam po prostu się z nim pieprzyć, spać, a rano wywalić go z mieszkania i mieć coraz to większego już kaca moralnego. Miałam być prowokującą, bezuczuciową suką.


Po części wszystko jest tak, jak być powinno. Jestem trochę pijana, wracam do domu z mężczyzną. Nie jest on jednak nieznajomym. Jest kimś, kto był kiedyś najważniejszy. Jest Łukaszem, który upił się w żywego trupa. Miał ku temu powody. Wiem jak boli zdrada ukochanej osoby, bo doświadczyłam tego właśnie przy nim. 


Miałam być bezuczuciowa, a zlitowałam się nad nim. Sam by pewnie nawet do domu nie wrócił, nie wiem nawet czy ten dom posiada. Tylko czy ja muszę go spotykać? Czy to wszystko musi znowu wracać? Czy w mojej głowie muszą tlić się plany zemsty na nim? Czy nie mogłoby być tak jak przed kilkoma miesiącami? Czy musieliśmy się spotkać?


Zapłaciłam kierowcy i biorąc Łukasza pod pachę próbowałam wejść na górę. Mało by brakowało, a już na pierwszym schodku byśmy się przewrócili. Zdjęłam szpilki i na boso szłam z nim dalej. W windzie cały czas wisiał na mnie, bo ledwo co utrzymywał równowagę. Znalazłam klucze, otworzyłam drzwi wejściowe i weszliśmy do środka. 


Od razu zaprowadziłam go do mojej sypialni i kazałam położyć się w moim wielkim łóżku. Trochę protestował, ale w końcu się podporządkował. Rozebrał się do bokserek i walnął równo na materac. Nie wiem co mną kierowało, gdy szłam do kuchni po butelką wody mineralnej, by po chwili stawiać ją na stoliku przy łóżku. Przecież ja nie mam uczuć. Więc co to było? Litość? Przywiązanie z dawnych lat? Sama już nie wiem...


Nie zwracając na niego uwagi rozsunęłam suwak od sukienki i zaczęłam ją zdejmować. Wiedziałam, że jeszcze nie śpi, ale wiedziałam, że i tak nic z tej nocy nie będzie pamiętać. 


- Ładny tatuaż – jednak jeszcze kontaktuje.
- Dziękuję...
- Z jakiej okazji go zrobiłaś?
- Słucham? – zaskoczył mnie.
- No bo ludzie zazwyczaj robią tatuaże z jakiegoś powodu. Więc dlaczego go zrobiłaś?
- Dlaczego...? Wtedy chciałam odciąć się od przeszłości, która bardzo bolała...
- Ktoś złamał Ci serce? - tak złamał, a tym kimś byłeś właśnie ty, ale nie mogłam Ci tego teraz powiedzieć.
- Tak... Zdradził mnie i wyjechał... Ale to już przeszłość...
- Nie żałujesz, że go zrobiłaś?
- Nie, oczywiście, że nie. To był jeden z najlepszych moich pomysłów.
- A dlaczego nutki na karku?
- Wtedy dzięki muzyce dałam radę się podnieść, w jakiś sposób mi pomogła.

Więcej już nie rozmawialiśmy. On szybko zasnął, a ja wzięłam długi prysznic. Czy może mnie jeszcze pamiętać? Czy pamięta co wtedy zrobił dziewczynie, która chciała dla niego zmienić całe swoje życie, by podporządkować je jemu? Czy on czuł się podobnie, jak ja? Czy żałował? Płakałam...


Płakałam, bo na żadne z tych pytań znów nie znałam odpowiedzi, a całe moje życie znowu wywróciło się do góry nogami. Znowu pojawił się On. 
 
On

Niby mam wszystko, a tak naprawdę to nie mam niczego... Nie mam rodziny, zainteresowań, planów na przyszłość... Żyję codziennością i to mi wystarcza. Niczym się nie przejmuję, nie trudzę się. Po prostu żyję codziennością, która od jakiegoś czasu wygląda tak samo. Przynajmniej wyglądała.


Nie zdarzało mi się jeszcze spać u kogoś poza mieszkaniem u Pawła. W zasadzie to nie śpię. Chciałbym, ale nie potrafię odlecieć tam, gdzie wszystko jest fajniejsze, prostsze.. Nie potrafię zasnąć, wiedząc, że ta dziewczyna krząta się po tym mieszkaniu. Nie potrafię zamknąć oczu i nie widzieć jej. Jej ciała, długich nóg, ciemnych włosów...


Wstaję więc z łóżka i chwiejnym krokiem idę w stronę światła zapalonego w łazience. Wiem, że to właśnie tam jest. Pukam, ale słyszę tylko echo, odbijające się od ścian pustego mieszkania.

-Wiem, że tam jesteś... Proszę otwórz mi... Chcę pogadać...
-Nie mamy wspólnych tematów – otwiera drzwi i patrzy się wyczekująco na mnie – Czego ode mnie chcesz? Przecież ja zapewniam Ci tylko nocleg na noc. Potem pewnie już się nie zobaczymy...
-A co, jeśli chcę się z tobą jeszcze zobaczyć? Co, jeśli chcę się jeszcze kiedyś z tobą spotkać? - zbliżam się do niej na odległość kilkunastu centymetrów - Co, jeśli chcę Cię teraz pocałować? - składam delikatny pocałunek na jej ustach – Co, jeśli wezmę cię teraz na ręce? - znowu ją całuję, chwytając jej drobne ciało w swoje ramiona, opierając się o ścianę – Co teraz powiesz?
-Że jesteś pijany, ja także... I że to nie ma sensu...
-A ja odpowiadam, że całe życie nie ma sensu... - obijając na zmianą Twoje lub moje ciało o wszystkie możliwe ściany, kieruję się do sypialni.
-Nic nie ma sensu... - mówisz po czym składasz pierwszy raz pocałunek na moich ustach – Nic nie ma sensu... To nie ma sensu... - po Twoim policzku zaczyna płynąć jedna gorzka dla Ciebie łza. Szybko wycieram ją kciukiem.
-Nie płacz... Nie warto marnować na to czasu... Możemy przecież spożytkować go w milszy sposób – kładę się z Tobą na Twoim dużym łóżku i zaczynam wędrówkę ust po całym Twoim ciele. Nie przestajesz płakać. Nie wiem co robić, dlatego pytam się Ciebie o to.
-Kochaj się ze mną – odpowiadasz tylko.


Nie wiem jak to jest się z kimś kochać. Zapomniałem co to w ogóle jest. W moim słowniku nie ma pojęcie „kochać się” czy „uprawiać miłość”. Jest tylko „seks”. Próbuję jednak przypomnieć sobie chwile z młodości, kiedy kochałem kogoś na zabój, ale wszystko spieprzyłem.


Staram się być delikatny. Nie spieszę się z niczym. W końcu nie muszę. Całuję każdy skrawek Twojego ciała. Przestajesz płakać, lecz Twoje oczy nadal są smutne. Pochylam się nad Twoją twarzą i patrząc w te dwie Iskierki, które nie świecą, całuję Cię. Patrzysz na mnie wystraszonym wzrokiem, nie wiem z jakiego powodu. 


Gdy wreszcie oddajesz pocałunek, przypominam sobie jak to jest kochać się z kimś. Wiem już, że jeszcze potrafię to robić. Wiem, że oboje jesteśmy gotowi na połączenie naszych ciał. Wiem, że jeśli się z kimś kocha to takie rzeczy się czuje. Przypomniałem sobie swój pierwszy raz. Powoli wchodzę w ciebie, a ty cicho mruczysz do mojego ucha. Nie jesteśmy głośni. Nie pieprzymy się, my się kochamy, a do tego nie jest potrzebny krzyk. Wiem, że swoimi ruchami sprawiam Tobie przyjemność, bo i mnie jest dobrze. Wiem, że to co się teraz dzieje to coś wyjątkowego, coś co kiedyś z kimś już przeżyłem. 


To co teraz robię, zadziwia mnie samego. Mówię, że Cię kocham... Że chciałbym być z Tobą już na zawsze... Ty tylko patrzysz smutnymi oczami na mnie i prawie płaczesz. Nie wiem co mną kieruje, gdy znowu mówię, że cię kocham i że nie dam Cię nikomu skrzywdzić...


Leżę, głęboko oddychając. Ty po prostu przysuwasz się do mnie i przytulasz do mojego torsu. Słyszę, że znowu płaczesz... Słyszę, że mruczysz coś pod nosem... Słyszę, że mówisz, że mnie jednocześnie nienawidzisz i kochasz... A ja nie wiem co jest tego przyczyną? Tylko dlaczego nie mogę sobie przypomnieć w tym momencie o naszej przeszłości? 

 
Przeszłość 
 
Świętował zwycięstwo. Pierwsze tak ważne w Jego życiu. Dzięki dwóm dobrym meczom 
pokazał siatkarskim świecie na poważnie. Po meczu podszedł do Niego skaut z Jastrzębia 
Zdroju. Powiedział, że jeśli ma ochotę, to w najbliższym czasie może przyjechać na testy, 
a potem podpisać kontrakt. 
 
Cieszył się jak małe dziecko. Zdobył właśnie młodzieżowe mistrzostwo Polski, dostał propozycję
profesjonalnego kontraktu i gry w seniorskiej drużynie. Od zawsze o tym marzył. Ale marzył 
również, żeby wszystkie sukcesy świętować z Nią, żeby była przy Nim. Marzył, żeby po meczu 
podbiec do Niej i mocno pocałować, by w ten sposób pokazać Jej, jak bardzo Ją kocha. 
 
Niestety Ona nie była wtedy przy Nim. Nie mogła być. Mimo starań nie zdążyła. Pragnęła by 
w trakcie meczu patrzył w Jej stronę i uśmiechał się na widok Jej zaciśniętych kciuków. Pragnęła 
by przy serwie całował medalik, który Mu podarowała na urodziny, z którym nigdy się nie 
rozstawał.
 
Bawił się tak jak inni Jego koledzy. Wygłupiał się na parkiecie, tańczył z nieznajomymi 
dziewczynami, pił z każdą napotkaną na swojej drodze osobą. Nie umiał się pohamować,
by się nie upić. Zawsze w takich momentach pilnowała go Ona, ale nie dotarła jeszcze do klubu. 
 
Którąś to już piosenką tańczył z jedną dziewczyną. Była nawet ładna, ale nawet w 50 % nie 
dorównywała urodą Jego dziewczynie. Była taka sztuczna, pusta w środku. Nie zamienili ze sobą 
ani słowa, a już to wiedział. 
 
Tata chciał wejść z Nią do środka, by pogratulować Jej chłopakowi, ale zabroniła mu, bo 
wiedziała, że będzie chciał Ją pilnować. Ochroniarz nie bardzo chciał wpuścić Ją do środka, 
ale na szczęście na zewnątrz był jeden z Jego kolegów i to właśnie z nim weszła do 
pomieszczenia. Zaprowadził ją do stolika, przy którym wszyscy siedzieli. 
 
Dziewczyna stała się nachalna. Dłońmi wodziła pod Jego koszulką. Jemu jednak to nie 
przeszkadzało, wręcz przeciwnie bardzo mu się to spodobało i rewanżował się w podobny 
sposób. Zaczęła się o niego ocierać. Ustami wodziła na granicy Jego żuchwy, co raz to zbliżając 
się do ust. W końcu go pocałowała, a on po chwili oddał pocałunek. Całowała się nawet dobrze, 
ale nie dorównywała Jej. Nie przerywając pocałunku obrócił się w stronę stolika. Ujrzał przy nim 
zapłakaną dziewczynę, która bacznie go obserwowała.
 
Doskonale widziała, że z własnej woli całował tę dziewczynę. Do oczy zaczęły napływać Jej łzy. 
Zauważył Ją. Mimo odległości, która ich dzieliła, patrzyli sobie w oczy. Ona w Jego dostrzegła 
panikę i strach. On w Jej łzy i wielkie cierpienie. Nie zniosła dłużej tego widoku. Pospiesznie 
uciekła z sali. 
 
Wybiegł za Nią. Na zewnątrz zauważył, że siedząc na betonowym murku, płacze. 
Z niczym się nie kryje. Podszedł do Niej. Chciał przytulić, ale gwałtownie wstała.
 
- Nie dotykaj mnie! Nigdy więcej!
- Marcelina, ja Ci to wszystko wytłumaczę...
- Ja nie chcę Twoich tłumaczeń! – mimo tego, że krzyczała z Jej oczu kapały łzy – Nie chcę Cię 
już znać!
- Marcysia, daj mi szansę...
- Nie... Zdradziłeś mnie! Najpierw się ze mną przespałeś, a kiedy mnie nie było, to zabawiałeś 
się z innymi! Nienawidzę Cię – próbował złapać ja za ręce – Nie dotykaj mnie! Pewnie nigdy 
mnie nie kochałeś! Byłam tylko zabawką, chciałeś mnie tylko przelecieć! Zostaw mnie w spokoju!
 
Uciekła... W pobliżu uderzył piorun, a po chwili z nieba lunął okropny deszcz. Biegnąc ciemnymi 
ulicami, czuła jak jej serce pęka na pół. Jedna połowa powoli umiera, a druga pokiereszowana 
nadal funkcjonuje. On nie ruszył się z miejsca. Stał i patrzył się w stronę, w którą pobiegła...
 
Bajka się skończyła, a oni nie byli już na zawsze szczęśliwi. On nienawidził samego siebie, 
a Ona znienawidziła Jego... 
 
**************************
Witajcie po tak długiej przerwie :)
Co mam napisać? Chyba wyszłam z wprawy :)
Dziś poznałyście całą prawdę o przeszłości Marceliny i Łukasza. Kristen zgadła, że Łukasz 
zabawiał się z inną. Przeszłość na pewno odcisnęła się w znaczący sposób. Jeszcze tylko jeden 
rozdział i kończymy z Przeszłością, a żyjemy już tylko teraźniejszością. 
W rozdziale przedstawiłyśmy Wam trochę niezdecydowaną, zagubioną Marcelinę i stanowczego 
Łukasza. Jak się Wam podobają?
 
Z mojej strony to chyba wszystko. 
Pozdrawiam serdecznie,
Dzuzeppe :*
 
Ps. Maniek prosiła, żeby poinformować, że na jej nowym blogu pojawiło się coś godnego uwagi.
Zapraszam na Wymykam się śmierci    :D