Ona
Od tego mojego wyskoku minął już prawie tydzień. Tak jak obiecałam Klaudii, nie wybieram się dziś na żadną imprezę. No może i się wybieram, ale to nie dla własnej przyjemności, ale dla promocji sztuki teatralnej, w której właśnie dziś debiutuje. Nie jest to mój pierwszy spektakl, ale przygotowywałam się do niego przez całe wakacje i musi wyjść dobrze.
Zakładam czarne leginsy i oversizeowy sweter. Nie muszę przecież zawsze wyglądać, jak koścista, ponętna modelka. Jestem przecież tylko zwykłą kobietą. Zakładam botki, płaszcz, owijam się szalikiem, biorę torbę z sukienką i kosmetykami na bankiet i wychodzę z mieszkania. Pierwszy raz od niepamiętnych już czasów postanawiam jechać gdzieś swoim własnym samochodem. Nie wiem nawet, czy jeszcze potrafię prowadzić. Podobno tego się nie zapomina, ale martwić się mi nikt nie zabroni.
Po godzinie siedzę już w charakteryzatorni przed lustrem i robię makijaż. Nie lubię jak ktoś mi robi coś na twarz, bo jeszcze coś mi się stanie, właśnie dla tego wszystko robię sama.Tak już po prostu mam.
Następnie wszystko dzieje się jak w transie. Nie mam problemów z tekstem, z jego interpretacją. Wszystko idzie po mojej myśli. Z racji tego, że odgrywamy komedię, publiczność co chwilę wybucha śmiechem, bijąc głośno brawo. Jestem aktorką idealną, bo potrafię ukryć to, że tak na prawdę to niczego nie gram. Ja jeszcze kilka lat temu taka byłam. Taka wesoła, rozgadana, ale przecież nikt tego nie musi wiedzieć...
Dostaję bukiet czerwonych róż od kogoś z publiczności i udaję się do garderoby. Muszę się pospieszyć na ten głupi bankiet. Zdejmuję szybko przebranie. Stoję na środku pomieszczenia w samej bieliźnie i pończochach przed lustrem. Dlaczego nikogo nie spotkałam, kto pokochałby mnie taką, jaką jestem?Dlaczego znowu myślę tylko o Łukaszu?
- Gratuluję udanego przedstawiania - słyszę nagle za moimi plecami.
- Łukasz?! Co ty tu robisz? - od razu próbuje zasłonić się szlafrokiem, ale i tak widzisz mnie prawie nagą.
- Aktualnie to się z Tobą witam - Twoje usta lądują na moich. Dlaczego mi to robisz? Dlaczego o sobie przypominasz? - A tak ogólnie, to Aśka, żona Pawła dostała 3 bilety i się razem wybraliśmy. Naprawdę jesteś świetną aktorką - nawet nie wiesz jaką.
- Aha... Łukasz, mógłbyś wyjść? - pytam, spoglądając na Twój strój. Jak zawsze ubrałeś się stosownie do okazji. Garniaki Ci służą.
- Dlaczego? - twój wzrok krąży po moim ciele.
- Bo chciałabym się ubrać? Po za tym to spieszę się na bankiet.
- To czekam na zewnątrz. Trochę Ci dziś potowarzyszę...
- Ale... - mówię, ale Ty jesteś już na korytarzu.
Zostawiasz mnie, więc zakładam sukienkę, poprawiam makijaż, zbieram swoje rzeczy, pakując je do torby podróżnej. Gaszę światło i wychodzę. Tak jak obiecałeś chwilę temu, czekasz pod drzwiami. Od razu bierzesz moją torbę i mówisz, że przechowasz ją w samochodzie, prowadząc mnie za ręką do niego. Nie pozwalasz mi iść do szatni po płaszcz, tylko zdejmujesz swoją marynarkę i zakładasz mi ją na ramiona.
Czuję zapach Twoich męskich perfum, które wcale nie przypominają tych, które używałeś te kilkanaście lat temu. Zmieniłeś je. Cały się zmieniłeś. Chyba nawet jesteś jeszcze wyższy. Nawet moje ponad dziesięciocentymetrowe szpilki nie pomagają mi w patrzeniu prosto w Twoje oczy. Kiedy moja torba jest już u ciebie w bagażniku, podchodzisz do mnie.
- Wracamy do środka? - mówisz, obejmując mnie w talii i opierając swoje czoło o moje, pozwalając mi wreszcie spojrzeć Ci prosto w oczy - Pojedźmy gdzieś razem...
- Ja muszę tam wrócić... W końcu to moja premiera, ale jeśli Ci się tu nie podoba, to spokojnie możesz jechać - mówię obojętnie, choć bardzo chcę być został.
- Nie, zostaną z Tobą - pozwalasz by nasze usta na chwilę się złączyły - Chodźmy, bo już zmarzłaś...
On
Marcelina... Każdy chce mieć z nią zdjęcie, każdy prosi o autograf. Jest taka wesoła, gdy pozuje z tymi nowopoznamymi ludźmi. Nie wywyższa się, nie ogranicza ich. Widać, że sprawia jej to przyjemność. Jej oczy cały czas się śmieją, a z ust nie schodzi uśmiech. Musiałem usunąć się w tył, zostawiając ją na chwilę samą z jej fanami. Nie jestem do tego przyzwyczajony, ale szanują to. W końcu to jej wieczór. Moja może być najwyżej noc spędzona właśnie z Nią.
Odchodzę do baru i proszę zdezorientowanego barmana o sok pomarańczowy. Nie mogę przecież pić, kiedy zamierzam potem prowadzić samochód. Mój wzrok cały czas usieka w Jej stronę. Widzę Jej roześmiane policzki, uśmiech, piękne oczy. Jeszcze ta sukienka... Mam ochotę by Ją porwać, wywieść daleko stąd i zatrzymać tylko dla siebie. Wiem jednak, że tak nie można.
Powoli podchodzisz do mnie, siadasz obok i zamawiasz Mojito. Jak gdyby nic flirtujesz z barmanem, któremu oczy cały czas uciekają na Twój dekolt.
- Robisz to specjalnie? - pytam, gdy tylko chłopak dostaje zamówienie i zajmuje się wreszcie swoją pracą, a nie Tobą.
- Ale co robię... Przecież tylko rozmawialiśmy... Nie mów, że jesteś o mnie zazdrosny? - patrzysz na mnie tymi swoimi ciemnymi oczami.
- A może jestem - łapię Cię za rękę - Chodź, idziemy tańczyć.
W tym także jesteś doskonała. Twoje ciało jest jakby w swoim żywiole. Nie krępujesz się, nie zwracasz uwagi na co chwile błyskające flesze aparatów. Zresztą ja też nie. Oboje patrzymy tylko na siebie. Tylko my się liczymy. Dla mnie ogólnie chyba już liczysz się tylko Ty.
Bankiet oficjalnie zamknięto, a Ty nadal nie możesz wyjść z sali, bo co chwilę ktoś Cię zatrzymuje. Udaje Ci się jednak wreszcie wyrwać. Zakładamy nasze płaszcze i wychodzimy z hotelu. Parking jest już opustoszały, więc bez problemu odnajduję samochód. Otwieram drzwi, wsiadasz do środka, a ja z drugiej strony.
- Jedziemy do Ciebie? - pytam dla pewności.
- A mamy inne wyjście? - kręcę przecząco głową - To jedź...
Odpalam silnik, wyjeżdżam z parkingu i ruszam w drogę do Twojego mieszkania. Drogi Warszawy są puste. Oprócz nas innej żywej duszy nie ujrzysz. Włączasz radio, trafiasz na Coldplay. Nie zmieniasz stacji, więc chyba lubisz ten zespół. Nic nie mówisz. Patrzysz tylko w dal zagubionym wzrokiem. Skąd to wiem? Bo twoje oczy nie mają tych drobnych ogników, które zawsze świecą.
Jesteśmy na miejscu. Wjeżdżamy na podziemny parking dzięki uprzejmości pana ochroniarza. Gaszę silnik, szybko wychodzę z samochodu i obchodzę go, by i Tobie otworzyć drzwi. Biorę jeszcze Twoją torbę i oboje wjeżdżamy na jedenaste piętro, na którym mieszkasz. Otwierasz drzwi, wchodzimy do środka. Pomagam Ci zdjąć płaszcz, sam zdejmuję również swój.
- Wiedziałeś, że będę tam grać?
- Szczerze? - kiwasz głową, a ja podchodzę do ciebie, kładąc ręce na Twojej talii - Nie wiedziałem... Na początku nawet iść nie chciałem, ale Paweł mnie namówił i chyba muszę mu duże piwo postawić, bo spotkałem Ciebie - uśmiecham się, a ty nadal tylko patrzysz - Ej, Miśka, co jest?
- Nic, zmęczona po prostu jestem... Idę pod prysznic...
- Może umyję Ci plecy...
- Łukasz...
- Ciii... - zamykam Ci usta pocałunkiem, biorę na ręce i niosę do łazienki.
Nie jesteś bierna, lecz również nie jesteś pobudzona. Twoje oczy nadal pozbawione są tych dwóch iskierek. Oboje pozbawiamy się naszych ubrań, które lądują to na pralce, to na lustrze, czy umywalce. Opierasz się o ścianę, a ja stoję tuż za Tobą. Na nasze ciała spadają parzące krople wody. Wchodzę w ciebie, a ty cicho pojękujesz, lecz wszystkie nasze odgłosy i tak tłumi woda.
Znowu się kochamy. To nie jest tylko seks z powodu pożądania. To jest coś więcej, lecz nie wiem co. Tylko raz w życiu czułem coś takiego, ale to było tak dawno, że ledwo co to pamiętam.
Po wszystkim zanoszę Cię do sypialni. Oboje lądujemy na łóżku, uspokajając nasze oddechy. Leżę na boku, podpierając się łokciem i spoglądając Ci w oczy. Wreszcie są szczęśliwe. Tylko czy Ty również jesteś?
- Łukasz?
- Co tam Kotku?
- Czy gdybyś mógł coś w swoim życiu zmienić, to zrobił byś coś? - nie wiem co ci odpowiedzieć. To trudne pytanie...
- Nie wiem... Raczej nie - odpowiadam. Dajesz mi buziaka i odwracasz się plecami.
Przytulam się do nich i próbuję zasnąć, by wstać rano na trening. Szybko odpływam. Z Tobą jest z goła inaczej. Nie śpisz, a płaczesz, wyzywając się w myślach, że jesteś idiotką, bo pozwalasz by historia zatoczyła koło. Tylko skąd ja to mogę wiedzieć, jeśli śpię?
*****************
No i mamy już ósemkę :D. Jak to wszystko szybko leci. Myślę, że powoli zbliżamy się po połowy tej historii, a potem to sama nie wiem co będzie ;)
Znowu przypadkowe spotkanie Łukasza i Marceliny, które skończyło się w łóżku :p Życie często zakręca kółka, ale czy jest to dobre dla człowieka?
A tak po za tematem, to chyba sobie coś naderwałam przy kostce i chodzić nie mogę :' (
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Ps. Żądam poprawy pogody :)
Ps 2. Zapomniałam poprosić Was wszystkie, które to czytają i chcą być informowane, o wpisanie się do odpowiedniej zakładki. Obie z Maniek już się w tym powoli gubimy, więc bardzo proszę Was o taką małą pomoc :)