wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 13


On

Co w życiu sprawia, że wszystko inne przestaje istnieć? Co przesłania nam dotychczasowe plany, wyzwania postawione już tak dawno, a nadal nie wypełnione? Co trzyma nas w letargu, a jednocześnie sprawia, że czujemy się, jakbyśmy unosili się kilka metrów na ziemi, ale nie byli duchami czy aniołami? Co jest sensem życia przeciętnego człowieka na tej planecie? Co sprawia, że czujemy się szczęśliwi?

Dla jednych to dobra praca, dzięki której nie musimy sobie niczego odmawiać, dla innych  wspaniałe wyniki w szkole i świadectwo z czerwonym paskiem, zdarzają się również ludzie, którym do pełni szczęścia wystarczy zdrowie rodziny i jej obecność. A co dla mnie jest szczęściem? Odpowiedź może być tylko jedna. Moje szczęście to Marcelina. Co z tego, że znam ją dopiero pół roku, jak już wiem, że chcę być z nią do śmierci. Ja ją kocham.

Do całkowitej pełni szczęścia brakuje mi tylko dobrej gry Politechniki. Walczymy ze Skrą o tylko piąte miejsce, mimo że wszyscy liczyliśmy w tym sezonie na podium, a chyba nawet nie zakończymy sezonu na miejscu gwarantującym udział w europejskich pucharach. Ponieśliśmy już dwie porażki, ale teraz na szczęście mamy dłuższą przerwę, bo są święta. 

W tym roku spędzę je nie w Olsztynie, a z Marceliną, rodzicami i przyszłym państwem Drzyzgą oraz ich rodzinami w Warszawie. To pomysł Klaudii, żeby zorganizować takie duże święta właśnie u nich. Właśnie dlatego teraz jestem już w rodzinnym mieście, by zabrać rodziców do stolicy.

- Mamuś, dziewczyny na prawdę umieją gotować - śmieją się na widok koszyka wypchanego świątecznymi potrawami. 
- Synku nie marudź. Chyba nie myśleliście, że w gościnę z pustymi rękami pojadę - mówi i wychodzi z kuchni.
- Matka ma zawsze rację, Łukasz - tata zanosi walizki do bagażnika i s powrotem wraca do domu. -  Łukaszku, mama chce ci coś dać, więc idź do naszej sypialni, bo chyba już tam na ciebie czeka.

Niespiesznym krokiem wchodzę na poddasze i udaję się w kierunku sypialni rodziców. Cicho pukam, a gdy słyszę "proszę", wchodzę do pomieszczenia. Widzę mamę siedzącą na łóżku i trzymającą coś w dłoniach. Podchodzę do niej i siadam obok. Przyglądam się jej. Co widzę? Szczęście wymalowane na jej twarzy i jednocześnie obawę o coś.

- Łukaszku... Oboje z tatą postanowiliśmy przekazać ci coś, co jest dla naszej rodziny bardzo ważnym wspomnieniem... Łukasz, wiemy, że między Tobą a Marcelinką naprawdę się dobrze układa i bardzo chcemy, żeby nic się nie popsuło... Kiedy oświadczałeś się Kamili, nie byliśmy pewni, czy to jest odpowiedni moment, żeby ci to przekazać, ale teraz uważamy, że ten jest właściwy... Teraz dopiero widzimy, że jesteś zakochany po uczy, a i po Marcelinie to widać...
- Właśnie dla tego - do pomieszczenia wszedł tata - chcemy dać ci ten pierścionek, czyli ostatnią zachowaną pamiątkę po mojej babci, która zginęła na wojnie... Jesteśmy przekonani, że Marcelina na niego w całości zasługuje i będzie go strzec, tak jak cała moja rodzina przez te lata...
- Ale... Skąd wy w ogóle wiecie, że chcę się jej oświadczyć, skoro ja nawet nie jestem jeszcze tego pewien?
- Łukasz, my zawsze wiemy to, co siedzi w Twoim sercu, właśnie dlatego nie daliśmy ci tego wcześniej...

Czy moi rodzice są prorokami? Zdecydowanie...

Wieczorem jesteśmy już w Warszawie i jemy postną kolację, przygotowaną na spółkę przez moją dziewczynę i moją mamę. Jak to dziwnie brzmi. Dwie najważniejsze kobiety w moim życiu i to jeszcze się lubią. Potem rodzice idą spać w wolnym pokoju, a my leżymy chwilę na kanapie i cieszymy się ciszą. Niedawno odkryłem, że uwielbiam patrzeć w Twoje oczy, bo coś mi przypominają, a jednocześnie jeszcze są takie tajemnicze.

- Chyba nigdy Cię nie rozszyfruję...
- I o to własnie chodzi... Masz mnie tylko kochać i być tylko moim...

Czy mogę stwierdzić jednoznacznie, że jestem szczęśliwy?
Oczywiście, że mogę...




Ona

Co w życiu sprawia, że wszystko inne przestaje istnieć? Co przesłania nam dotychczasowe plany, wyzwania postawione już tak dawno, a nadal nie wypełnione? Co trzyma nas w letargu, a jednocześnie sprawia, że czujemy się, jakbyśmy unosili się kilka metrów na ziemi, ale nie byli duchami czy aniołami? Co jest sensem życia przeciętnego człowieka na tej planecie? Co sprawia, że czujemy się szczęśliwi?

Dla jednych to dobra praca, dzięki której nie musimy sobie niczego odmawiać, dla innych  wspaniałe wyniki w szkole i świadectwo z czerwonym paskiem, zdarzają się również ludzie, którym do pełni szczęścia wystarczy zdrowie rodziny i jej obecność. A co dla mnie jest szczęściem? Odpowiedź może być tylko jedna. Moje szczęście to Łukasz i jego miłość, nawet jeśli znamy się dopiero te pół roku, to wiem, że to właśnie przy nim chcę się zestarzeć, ale przecież nie mogę okłamywać go przez całe życie. Muszę wreszcie to wszystko skończyć.

Ale nie zrobię tego przecież w święta. Razem z Twoimi rodzicami wychodzimy właśnie z Kościoła strasznie zmarznięci i udajemy się do mieszkania państwa Drzyzga już niedługo. Coś w tym roku pogoda nam nie dopisała, ale najważniejsza jest rodzina przecież. Czuję tę atmosferę, która wypełnia wszystkich. To rodzinne ciepło, szczerość wypowiadanych słów, miłość wiszącą w powietrzu. Czuję, że i ja nie muszę wreszcie niczego udawać, bo to Łukasz mnie zmienia na lepsze i staję się tą dziewczyną z tak odległej przeszłości.

- Kochani proszę o chwilę ciszy - Fabian wstaje z krzesła i widać po nim, że to co chce powiedzieć, jest dla niego bardzo ważne. - Chcielibyśmy oboje na początku zaprosić państwa Kadziewiczów na nasz ślub jak i wesele oraz przypomnieć wszystkim pozostałym, że to już niedługo i ten no... Kase oszczędzajcie - ten to wie, jak rozweselić towarzystwo, bo wszyscy wybuchamy śmiechem. - No ale to jeszcze nie wszystko...
- Tylko mi nie mówcie, że zostanę młodą babcią - śmieje się mama Fabiego.
- To ci na razie mamusiu nie grozi, no chyba że...- nawet nie kończy, po Klaudynek już mu kuksańca w żebra daje. Tak trzymaj siostra. - No w każdym razie jeszcze sobie na wnuka poczekacie... No ale do rzeczy... Chcieliśmy... to znaczy ja chcę, powiedzieć wszystkim tu zgromadzonym, że od nowego sezonu będę grać w Resovi i oboje z Klaudią przeprowadzamy się do Rzeszowa...- milknie, a wszyscy tylko patrzą się to na jedno to na drugie i nie wiedzą, co powiedzieć.
- Szwagier, no to gratulacje - podchodzę do niego szybko i przytulam. - A nad tymi potomkami, to jeszcze pomyśl - mówię już zdecydowanie ciszej, żeby jego narzeczona tego nie słyszała.
- I co przyjacielu, mówisz, że już nie będziemy ze sobą grać - podchodzisz również do niego - Powodzenia stary... Klaudia, No co ja mogę powiedzieć... Brakować mi was będzie, no ale może wreszcie Marcela będzie miała czas dla mnie - śmiejesz się, ale tylko przez chwilę, bo milkniesz pod moim spojrzeniem. - No dobra już... My już chyba nie będziemy wam przeszkadzać. Mamo, tato, Marcelina jedziemy?
- Łukaszku, ani mi się waż teraz rodziców zabierać. Wy sobie z Marcelinką jedźcie, a my z Marcinem zabierzemy ich do mieszkania Marceli i tam będą nocować, a wam nie będziemy przeszkadzać. Krysiu, Marku, zgadzacie się, prawda? - z propozycją wychodzi ciocia Magda, mama Klaudii.
- O właśnie, Dzieci jedźcie, a my sobie tu w swoim towarzystwie zostaniemy - Twoi rodzice chyba coś knują, prawda?
- No dobrze... Marcelina, idziesz?
- Tak, tak... 

Pół godziny później jesteśmy już w Twoim mieszkaniu. Rozlewasz wino do kieliszków, a ja siedzę pod ciepłym kocem. Mieszkanie jest strasznie wychłodzone, bo oczywiście pan Genialny, Idealny i Wszystko Wiedzący zapomniał okna zamknąć, no ale jak ja mam się na ciebie gniewać dłużej niż minutę, jak wpatrujesz się we mnie tymi zielonymi oczami w dodatku, jak mogą racjonalnie myśleć, jeśli Twoje usta tak zawzięcie walczą z moimi?

Po chwili w pomieszczeniu robi się już ciepło, więc siadamy razem na kanapie i popijamy wino, które dostałeś od swoich znajomych z Włoch, kiedy byliśmy tam na weekend w lutym. Leże przytulona do ciebie, a ty bawisz się moimi włosami. Przestajesz, więc zdezorientowana  podnoszę się do pozycji siedzącej i wpatruję się w Ciebie.

- Łukasz, co jest?
- Poczekaj chwilę - mówisz i wychodzisz do sypialni. Wracasz z jedną czerwoną różą. Podchodzisz i klękasz przede mną. - Marcelina, ja... Chcę zadać Ci jedno z najważniejszych pytań w naszym wspólnym życiu... - cała w środku się trzęsę, bo wiem, o co chcesz zapytać. Przecież to nie miało tak być. - Nie mogę obiecać ci, że będzie jak w bajce, że zawsze będę przy Tobie, bo wiesz ja jestem sportowcem... Jedyne co mogę ci obiecać to to, że już na zawsze będę Cię kochać i że jesteś dla mnie najważniejsza... Marcelina, czy wyjdziesz za mnie?
- Łukasz... - pustka. Totalna pusta w głowie w tym miejscu, gdzie powinny znajdować się wypowiadane przeze mnie słowa. Gdzie podziała się ta Marcelina sprzed roku? Czy umarła, a może tylko się zagubiła? Kim teraz jestem?
- Marcelina, proszę, powiedz cokolwiek...
- Łukasz, ja... Kocham Cię i tak, wyjdę za ciebie.

Wsuwasz mi na palec pierścionek, który przed Bożym Narodzeniem pokazywała mi Twoja mama i powiedziała, że jest dla Twojej rodziny bardzo ważny. Podarowałeś mi skarb całej rodziny, bo mnie kochasz. Łączysz nasze usta w pocałunku, i delikatnie zaczynasz pozbywać się naszych ubrań...

Czy mogę na tę chwilę stwierdzić, że jestem szczęśliwa?
Aktualnie mogę, ale wiem, że nie zawsze tak będzie...

~*~*~
Witam :)
No i doszło do zaręczyn. Powiem tylko to, że w sobotę możecie spodziewać się smutnego rozdziału tutaj... 
Przepraszam, że dodaje dopiero dziś, ale no nie rozdwoję się, a znajomi ciągną ;) i obowiązki :( 
Jak ktoś czyta lub chce zacząć, to zapraszam serdecznie na 21 rozdział na Add me wings :)
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*

6 komentarzy:

  1. jaki smutny rozdział?! Tak od razu po świętach? ;(
    Oczekałam się na ten rozdział,ale było warto. Zaręczyny... Czyżby Marcelina powiedziała Łukaszowi prawdę?
    Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam zaręczyny :) Jeszcze ten klimat świąteczny :)
    Jak to smutnego rozdziału ? Zaraz tak po tak wesołej chwili jakim są zaręczyny ? Nie mogę już doczekać się kolejnego :)


    Pozdrawiam serdecznie :)
    http://zwyklyczas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękny rozdział, ale niestety czuję że niedługo to ich szczęście potrwa bo Marcelina nie wytrzyma i powie Łukaszowi prawdę, powinna zrobić już to dawno, ale wiem że ciezko jest sie przyznać do błędu i do kłamstwa. Teraz zabrnęło to dość daleko, mam wrażenie ze za daleko i z każdym dniem będzie jej ciężej tę prawdę wyjawić. Oboje są szczęśliwi i to się chwali i aż ciepło sie na sercu robi szkoda że potem prawda te serca moze złamać. Łukasz oświadczający się = ja się rozpływam

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest wszystko dobrze, szczęście i miłość kipi. Dlaczego ma być smutno? Marcela powinna od razu powiedzieć co jej leży na sercu, bo to wszystko za daleko już zaszło, bynajmniej moim skromnym zdaniem.
    Czekam na kolejny, ten smutny ;)
    buźki ;*
    Zakręcona ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Łukasz dość szybko postanowił się oświadczyć, a Marcela mimo całej zaplanowanej zemsty się zgodziła bo go kocha. Tylko, że skrywa tajemnice, która powinna wyjść na światło dzienne, a Łukasz może być bardzo niezadowolony z faktu, że go oszukiwała.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam Was, że dopiero dzisiaj jestem, ale nie wyrabiam ostatnio :/

    Sielanko trwaj, ale coś piszecie, że się skończy ;c W takim razie mam nadzieję, że na krótko, i Łukasz zrozumie Marcelę dlaczego nie chciała wyjawić prawdy. Sam też będzie głupi nie poznając jej! Bo nie pojmuję, jak można było nie rozpoznać swojej byłej dziewczyny!? :P Ale widocznie miałyście jakiś cel, by to ukryć.
    Zamiast pisać o szczęściu tutaj, to ja żyję już kolejnym rozdziałem i co tam się stanie?! :p
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń